Założę się, że każdy ma czasami dni gdy chodzi coś za nim, ale nie bardzo wie co. Sam bardzo dobrze znam ten stan gdy chodzi coś za mną, ale sam nie wiem co to jest. Czasami wystarczy jakaś drobnostka by zaspokoić to niechciane uczucie, stąd nazwa - ciasteczka kryzysowe. Każdy z nas ma czasami taki kryzys.
Co potrzebujemy do zrobienia takich ciasteczek? To bardzo proste!
- Margaryna lub masło. Ogólnie to co kto ma, tak około 15 gram. Plus minus,
- 3 jajka,
- 3 stołowe łyżki cukru,
- łyżeczka cukru waniliowego,
- szczypta soli, dosłownie odrobinę do smaku,
- 0,5 kilograma płatków owsianych wymieszanych z łyżeczką proszku do pieczenia.
Oczywiście składniki powyżej podane są wyłącznie orientacyjnie, każdy i tak zrobi po swojemu i takie ciasteczka i tak wyjdą :D
Wszystko wkładamy po kolei do miski i ubijamy do uzyskania odpowiedniej konsystencji. My do ubijania użyliśmy miksera, bo tak najwygodniej.
Ubite ciasto należy pozostawić na przynajmniej pół godziny aby płatki nasiąknęły i zrobiły się miękkie. Następnie masę, ciasto (zwał jak zwał, wiadomo o czym mowa) układamy na brytfannie wyłożonej papierem do pieczenia. Najlepiej je potem spłaszczać pędzelkiem malarskim nasączonym wodą.
Ułożone już ciasteczka wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 15 minut w temperaturze 180 stopni. Wcześniej nagrzaliśmy piekarnik do temperatury 200 stopni.